O aferze z odmówieniem osobom niesłyszącym prawa do uzyskania prawa jazdy dowiedziałam się przypadkiem. Podobno jest już po wszystkim i ministerstwo tłumaczy się pomyłką, która ma być naprawiona w ciągu miesiąca.
Szczerze?
Myślę, że larum jakie się podniosło w tej sprawie trochę przeraziło decydentów, którzy (nomen omen :)) wymigali się pomyłką.
I bardzo dobrze, bo sprawa jest SZOKUJĄCA!!!
I bardzo dobrze, bo sprawa jest SZOKUJĄCA!!!
Jak przeczytałam o tym na blogu Oli , to przecierałam oczy ze zdumienia. Gotowa byłam petycje słać.
Na szczęście wygląda na to, że nie będzie to konieczne.
Na szczęście wygląda na to, że nie będzie to konieczne.
To zainspirowało mnie, by napisać parę słów o osobach głuchych i niedosłyszących, oraz o pomocy, którą otrzymują od brytyjskiego rządu.
Jest to temat rzeka i na pewno nie na jeden wpis, ale przynajmniej zacznę :)
Po wprowdzeniu w roku 2006 obowiązkowego badania słuchu u noworodków metodą rejestracji otoemisji akustycznych (OAE - otoacoustic emission test) wykrywalność wrodzonych wad słuchu wzrosła do niemal 100% i zaowocowała oferowaniem dzieciom z zaburzeniami słyszenia natychmiastowej i szeroko zakrojonej pomocy.
Każde dziecko, u którego wykryta jest wada słuchu zostaje skierowane do kliniki audiologicznej i otrzymuje darmowe aparaty słuchowe (o ile rodzice wyrażą na to zgodę) oraz akcesoria do ich czyszczenia i przechowywania.
Następnie dane dziecka wysyłane są do gminy, do Sensory Team (czyli zespołów zajmujących się dziećmi z różnego rodzaju wadami lub niepełnosprawnościami).
Dziecko, a właściwie na początku jego rodzice zostają objęci opieką
surdopedagoga (ToD - teacher of the deaf), który sam kontaktuje się z nimi w ciągu 2 miesięcy od urodzenia dziecka, a i to uważane jest za zbyt długi termin.
Rodzice (odwiedzani przez nauczyciela w domu - a więc nie muszą się tarabanić z całym majdanem na kolejną wizytę, których i tak mają pod dostkiem) są informowani o wszelkich dostępnych formach pomocy, także materialnej, o sposobach komunikacji z dzieckiem, o opcjach dotyczących przyszłej edukacji itp.
Rodzice (odwiedzani przez nauczyciela w domu - a więc nie muszą się tarabanić z całym majdanem na kolejną wizytę, których i tak mają pod dostkiem) są informowani o wszelkich dostępnych formach pomocy, także materialnej, o sposobach komunikacji z dzieckiem, o opcjach dotyczących przyszłej edukacji itp.
Nauczyciel taki odwiedza dziecko regularnie przez 3 lata w domu, najpierw co tydzień, dwa, później raz na miesiąc (w zależności od potrzeb) lub rzadziej. Gdy dziecko pójdzie do przedszkola wizyty przenoszą się na grunt przed/szkolny.
Wiekszość (!) dzieci niedosłyszących i głuchych jest w szkołach masowych. Najczęściej zostaje im przydzielony specjalny asystent, choć nie zawsze (i to jest moi zdaniem potężną wadą tego systemu).
Część dzieci chodzi do szkół, gdzie są specjalne oddziały (deaf unit/ hearing impaired base). Ich organizacja różni się w zależności od 'polityki' gminy (borough/council policy). Dzieci te na ogół mają zajęcia indywidualne lub grupowe z angielskiego i matematyki, w salach, gdzie jest o wiele lepsza akustyka (np. dodatkowe panele wyciszające, podwóje okna itp.). Dodatkowo, w czasie zajęć z całą klasą, mają też wsparcie asystentów (TA - teaching assistant), którzy pomagają im na innych lekcjach (miganie, dodatkowe wyjaśnienia, powtarzanie rzeczy, które umknęły). W takich szkołach wszyscy nauczyciele przechodzą regularne treningi na temat niedosłuchu, aparatów radiowych, i innych spraw mogących ułatwić dzieciom głuchym efektywną edukację (Deaf Awareness training).
Większość dzieci objęta jest opieką logopedyczną, ale ta - moim skromnym zdaniem - pozostawia wiele do życzenia (o tym innym razem :))
Są też 'klasyczne' szkoły dla dzieci głuchych, o różnych profilach : migowym, oralnym, dwujęzycznym (angielski-BSL czyli British Sign Language), a także szkoły dla dzieci głuchych z zaburzeniami ogólnorozwojowymi (najczęściej są to szkoły z internatem).
To tak ogólnie o systemie edukacji. A oto parę innych rzeczy, które czynią życie osób głuchych i niedosłyszących o wiele łatwiejszym niż (jak mniemam) w Polsce:
- Każda instytucja jest zobligowana zapewnić swoim petentom tłumacza języka migowego (spotkanie musi być umówione na paręnaście dni wcześniej i jest opłacane z budżetu danej instytucji) - nie dotyczy to każdej jednej najdrobniejszej sprawy jak np. wpłacanie pieniędzy do banku - ale większości sytuacji, gdzie zrozumienie tematu jest istotne (np. sprawy zdrowotne, podpisywanie umów, itp.) Tłumacze języka migowego zarabiają więc spore pieniądze, a i tak są na wagę złota, bo opanować ten język w stopniu płynnym jest naprawdę bardzo trudno. Najczęściej zostają nimi osoby mające osoby głuche w rodzinie i mające styczność z 'migami' od dzieciństwa.
- w przychodniach nazwiska pacjentów, których kolejka nadeszła, są wyświetlane na ekranie wraz z numerem gabinetu,
- na peronach i w pociągach wszelkie informacje są wyświetlane (godziny odjazdów, opóźnienia, zmiany),
- telefony tekstowe i telefoniczni tłumacze BSL (osoba głucha miga do osoby słyszącej, która jest jej 'głosem' w rozmowie z osobami słyszącymi) są na porządku dziennym,
- kluby głuchych znajdują się w każdej gminie lub okręgu (county) i są przez nie współfinansowane.
Potężną pomoc można też uzyskać online.
Jedna z najbardziej prężnych instytucji czyli NDCS - National Deaf Children Society oferuje pomoc rodzinom dzieci z zaburzeniami słyszenia.
Pomoc ta obejmuje:
- liczne darmowe publikacje do ściągnięcia z netu (trzeba się zarejestrować) lub zamówienia w formie papierowej,
- linki do innych użytecznych instytucji,
- porady odnośnie różnych schorzeń często współwystępujących z głuchotą,
- darmowe wypożyczanie aparatów radiowych (3 miesiączny okres próbny - jeśli dziecko uzna, że aparat pomaga mu lepiej funkcjonować w szkole - gmina finansuje zakup sprzętu),
- kontakt z lokalnymi przedstawicielami, obozy szkoleniowe i integracyjne, itp.
Do tego tematu będę jeszcze wracać, gdyż jest to 'moja działka' - i moim marzeniem jest, by szczególnie w tej dziedzinie zainspirować jakichś decydentów w Polsce :)
Wysoko mierzę? No cóż, w końcu jestem super-teacherką :-D
Pewne rozwiązania są naprawdę banalnie proste.
Wymagają tylko dobrych chęci.
chwilowo zniesmaczona super-teacherka
1 komentarze:
czuje w sobie emocje...pomoc nalezy się każdemu kto jej potrzebuje.
Post a Comment
Dziękuję za każdy motywujący i inspirujący komentarz :)