Mój pierwszy raz ...

... czyli o mojej pierwszej pracy w angielskiej szkole.
W przeciwieństwie do prac następnych, o które musiałam się nieźle nawalczyć, tę pierwszą udało mi się zdobyć na tzw. krzywy ryj.
Patrząc z perspektywy czasu, był to najbardziej dziwaczny i zupełnie niepraktykowany tutaj sposób zdobycia stanowiska w szkolnictwie. Pracę znalazłam bowiem jeszcze w Polsce, przez ogłosznie z Gumtree.
Sposób był osobliwy, gdyż biorąc pod uwagę angielskiego świra na punkcie bezpieczeństwa i dogłębnej weryfikacji osób mających mieć jakiegokolwiek kontakt z ‘vulnerable people’, czyli istotami bezbronnymi :) (nigdy nie wiem, jak to normalnie przetłumaczyć) ja, kobieta znikąd, w ogóle nie powinnam była nawet zostać zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną.

* CRB - Criminal Record Bureau - instytucja wydająca zaświadczenia o niekaralności
A ponad to któż szuka nauczycieli na Gumtree, portalu z amatorskimi ogłoszeniami drobnymi?!
Może ewentualnie korepetytorów do nauki suahili czy na
prywatne lekcje grania na pile. Ewentualnie opiekunek do dzieci na własne (spore, bym powiedziała) ryzyko. Owszem, ogłoszeń dla nauczycieli są miliony, ale są to ogłoszenia rozlicznych agencji werbujących belfrów (i poddających ich, rzecz jasna w miarę potrzeby owej weryfikacji).
Ja o tym jednak w swojej naiwności nie wiedziałam.
Moja świadomość odnośnie życia na Wyspie, a w szczególności szukania pracy tam, ukształtowana była li i jedynie na podstawie rozmów z moim bratem stryjecznym, który robił w UK zawrotną karierę jako informatyk, i który telefonicznie przekonywał mnie, że jako profesjonalistka, czyli dogłębnie wykształcona w dziedzinie edukowania innych absolwentka dwóch fakultetów i zweryfikowany przez życie praktyk, nie będę miała najmniejszych problemów ze znalezieniem pracy. Ba! Oni tam na tych Wyspach to mieli się niemalże o mnie zabijać, fundować mi bilety na rozmowy kwalifikacyjne nawet odległych miastach i zasypywać mnie propozycjami nie do odrzucenia. Taka głupia to ja oczywiście nie byłam (może głupia, ala taka to już nie), żeby dać wiarę tym wszystkim opowieściom dziwnej treści. Może informatyków tak werbowali i ‘headhuntowali’, ale nauczyciele to chyba jednak inna kasta.
Miałam jednak mimo wszystko dość hurraoptymistyczne nastawienie i pakując walizki wertowałam Gumtree – jedyne znane mi wtedy miejsce szukania pracy. Jak już wspomniałam, powalająca większość ogłoszeń pochodziła z agencji, które chciały zwiększyć sobie bazę danych. Dlatego też gdy znalazłam konkretne ogłoszenie ‘z krwi i kości’, z adresem mailowym do konkretnej osoby, niezwłocznie wysłałam tam moje CV.
Jakiegoż doznałam szoku, gdy za parę godzin zadzwoniła do mnie Lucy z Londynu,
zapraszając mnie na rozmowę, jak tylko będę na miejscu (jak się później okazało, Lucy była świecie przekonana, że jestem tylko na wakacjach w Polsce :))
Co się działo od czasu tegoż telefonu do rozpoczęcia przeze mnie pracy nie będę opisywać, choć materiału by starczyło na dość długą (i marną) komedię pt. 'Zakompleksiona Polka w Londynie czyli antyporadnik dla początkujących emigrantów'.
Niemniej jednak w dniu 1 września, trzy tygodnie po przeprowadzce z Polski, rozpoczęłam swoją pierwszą pracę.
Co kierowało Lucyną – tego nie wiem i nigdy się nie dowiem. Najprawdopodobniej też trafiłam się jej jak ślepej kurze ziarno, bo wiedząc, że jest to praca tylko na 3 miesiące i na pół etatu, zgodziłam się ją wziąć i to dodatkowo bez umowy. Musiałam TYLKO zarejestrować działalność gospodarczą na udzielanie usług edukacyjnych (10 minut rozmowy telefonicznej i sprawa załatwiona). Oficjalnie ‘wynajmowała’ mnie mama dziecka i ona też mi płaciła. Była to tzw. independent school, czyli szkoła prywatna, co pewnie jeszcze bardziej sprawę wyjaśnia.
Tak więc rozpoczęłam swoją przygodę w angielskich placówkach edukacyjnych jako "highly overeducated for this position Support Learinging Assistant for C." (w wolnym tłumaczeniu grubo przeedukowana, jak na takie stanowisko, pani do pomocy w nauce dla chłopca o imieniu C.) - taki tytuł nadała mi Lucy, która okazała się super szefową, i której dozgonnie będę wdzięczna za okazane mi zaufanie i możliwość uzupełnienia mojego CV o bardzo ważną pozycję - lokalne doświadczenie zawodowe (Niestety o polskich uczelniach pedagogicznych i ich prestiżu to raczej nikt tu nie słyszał :)).
To be continued ...
super-teacherka

0 komentarze:

Post a Comment

Dziękuję za każdy motywujący i inspirujący komentarz :)